Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
HADEN.

Zanadto mu pobłażasz. Wszyscy korzystają z dobroci twego serca. Jerzy powinien dostać od ciebie ostrą nauczkę za tę długą nieobecność i niewłaściwą podróż, jaką odbył bez ciebie, nie wiadomo, z jakich powodów.

MARTA.

Nie łaj go, ciociu. Skoro na progu domu spotkają go wymówki — zniechęci się jeszcze więcej. On już i tak zniechęcony.

HADEN.

Ależ, Maciu, źle mnie zrozumiałaś. Bądź pewną, że uczucia Jerzego nie uległy żadnej zmianie — kocha cię zawsze jednakowo.

MARTA
(z myślą).

O, tak! kocha mnie zawsze jednakowo... Z tem wszystkiem pójdę zajrzeć do Marjanka. Nie byłam tam od południa, dziecko nudzić się musi. Małaszka była w złym humorze — może nie zechce je bawić.

HADEN.

Ty i dziecko psujesz niepotrzebnie.

MARTA.

Och, c’est plus fort que moi, ciociu! Czem jest dla mnie mój syn? To życie moje, to powód mego na świecie wegetowania. Muszę go pieścić, muszę go kochać... to silniejsze nademnie!