Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SZMUL.

Nie krzycz i nie hałasuj, bo w tem interesu niema. Szmul wie, jakeś za panem grafem latała, ale Szmul milczy, bo rozum ma. Ty mnie od żmij wymyślasz a ja dla ciebie taki geszeft mam, co ty się aż za głowę z radości weźmiesz.

MAŁASZKA


O, pewnie jaką nową szmacinę chcecie mi wetknąć. Nie chcę, bo teraz ani po temu woli, ani pieniędzy nie mam.

SZMUL.

Ty się nie ciskaj, aż wszystko posłyszysz. Nu, ja, choć głupi niby żyd, ale ja mam delikatny rozum i wiem, co takiej mołodycy jak ty przystoi. Ty masz gładką twarz i cała jesteś nie na chłopkę. Ja to zawsze mówił, co ty z takim durnym chłopem siedzić masz! Na co ty z nim wysiedzisz? Ot, nędzę i ze dwanaścioro dzieciów! (Małaszka zżyma się). Ano, widzisz, ty sama masz rozum i wiesz, co tobie trza. Teraz tobie się zdarza wielka, rarytna rzecz! a grojse geschichte!... co ci tego losu wszystkie baby ze wsi zazdrościć będą. Jaśnie pani hrabina ma syna a że to bardzo delikatne pani, to doktorzy kazali mamkę wziąć. Tu pisali po mamkę, żeby ją ze wsi dać; a mnie rządca zawołał i powiedział: „Szmul! ty wiesz, która tam najfajniejsza dziewka, albo mołodyca — zabierz ją tu, weź zaraz, bo jaśnie grafiątko czeka“. Nu, tak ja pomyślał sobie: