Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
MARTA.

Och, to się wywietrzy... Panie Jerzy, proś pan za mną.

JERZY.

Nie wiem, o co chodzi, ale prośba pani jest dla mnie rozkazem.

ELEONORA.

Jeżeli dobrze słyszałam, idzie tu o jakieś chłopskie wesele, które Marta pragnie nam sprowadzić aż tutaj. Vrai — byłoby to wcale nie złe, rodzaj divertissement; uśmiejemy się przynajmniej.

JAŚNIE PANI.

Ależ...

MARTA.

Mameczko, daj się ubłagać!

HADEN.

Ależ tak! już postanowione! (do Marty). Każ ich sprowadzić! Zróbmy rodzaj amfiteatru.

(Marta dzwoni).
ELEONORA
(do Kazia).

Zbliżają się piękności wiejskie! Niebezpieczne porównanie dla nas, kwiatów cieplarnianych...

KAZIO.

Niebezpieczne? quelle idée? (na stronie). Spodziewam się!

(Marta mówi coś cicho do Janka, który wszedł — Janek wychodzi).