Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

hrabio, nie przyłączysz się do tej familijnej grupy?

(Za sceną słychać przyciszony śpiew gromady, podczas dalszej rozmowy coraz głośniejszy).
JAŚNIE PANI.

Cóź to za koncert?

MARTA
(wstając).

Ach, to oni! (biegnie do okna). Idą!

HADEN.

Cóż to takiego?

MARTA.

Wesele! prawdziwe wesele! Idą tu, kazałam im przyjść.

JAŚNIE PANI.

Maciu, co ty masz za idee?

MARTA.

Mateczko! to Julek, Julek — ty wiesz, który dla mnie w nocy po lekarstwo jedździł. On się żeni, ja jestem taka ciekawa, jak chłopi od święta wyglądają.

HADEN.

Rzeczywiście, chciałabym zobaczyć ich zblizka. Proszę cię, moja Olimpko, każ wpuścić tych ludzi.

JAŚNIE PANI.

Ależ, pomyśl tylko, muszą aż tu przyjść, bo Macia wychodzić nie może a atmosfera, którą wniosą ze sobą, jest fatalna.