Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
JAŚNIE PANI.

Małżeństwo jest sakramentem, nie klatką, moja droga.

HADEN.

Jeżeli chcesz, niech będzie sakramentalną klatką. Ale jakże tam ze zdrowiem Maci?

JAŚNIE PAN.

O, wszystko jaknajlepiej. Nigdy nie czuła się silniejszą.

HADEN.

Miłe dziecko — a zatem rzecz ułożona. Sumę, którą mam lokowaną u Malczewskiego, podnoszę, a w dniu ślubu oddaję ją pannie młodej. Chcę stworzyć im byt odrazu niezależny. Pan, jako naturalny opiekun córki, umieścisz te pieniądze na pewnej hypotece a procent do chwili dojścia do pełnoletności wypłacać będziesz. Później zobaczymy. Jeżeli się Jerzy ustatkuje...

JAŚNIE PAN.

Wysokość tej sumy?

HADEN.

Umówiona — trzykroć sto tysięcy reńskich. Reszta po mojej śmierci Nie pytam, co ze swej strony córce dajecie: wiem, że...

JAŚNIE PANI
(słodko).

Pozwól, moja droga. Moja córka wnosi ze swej strony prawne pochodzenie.