Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. I.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
JAN.

No to niech widzą. Co to? panna Kasia przecież moja narzeczona a niedługo i żona. Co komu do tego, co my robiemy... Świat to tylko umie popsuć szczęście, a nigdy go nie da.

(Całuje Kaśkę, która się coraz słabiej broni).
(Kelnerzy sprzątają stoły, przygotowując teraz do tańca.
W głębi grający w kręgle przestali grać i piją piwo).
JAN.

Panna Kasia powie swojej pani, że ja będę co niedziela do kuchni przychodził. Będę grał na harmonji pannie Kasi i książki też poczytam.

KAŚKA.

Dobrze.

JAN
(obejmując ją wpół).

I nieraz sobie tak na spacer pójdziemy we dwoje.

KAŚKA.

Do lasu, tam gdzie drzewa, prawda? to mi się przypomni tak jak u nas. Jest także las i ja lubiłam tam często z siostrami chodzić nad wieczorem, bo potem, jak gwiazdy zaczęły błyskać, to my tylko przez gałęzie upatrywaliśmy ciągle i liczyły... Ale się nigdy doliczyć nie mogły...