Strona:PL Gabriela Zapolska - Żabusia. Dziewiczy wieczór.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ziunia. W sekrecie ci coś powiem, tylko przysięgnij się że nikomu nie powiesz...

Lunia. Jak mamę kocham!

(Wisia podsłuchuje).

Ziunia. Upudrowałam się!

Lunia. O!...

Ziunia. Dlaczego ty jesteś taka czerwona?

Lunia. Ach, Boże, czy ja wiem czemu ciągle piekę raki. Wiesz, już mi życie po prostu zbrzydło. Profesor wyrwie mnie, albo ktoś coś powie do mnie, ot tak, albo co bądź, a ja zaraz jestem czerwona jak burak.

Ziunia. Ja wiem co to jest.

Lunia. No co?...

Ziunia. Ty musisz mieć nieczyste sumienie!

Lunia. Ja! ale Ziuniu co znowu? Ja nie wiem, ja sobie wszystkie grzechy zapisuje do dzienniczka i są same powszednie, jak mamę kocham.

Ziunia. To już nie wiem (po chwili). Ty wiesz oni sami pojadą.

Lunia. Kto?

Ziunia. Oni! Tosia i ten jej czuły narzeczony (Wisia podsłuchuje), Wisia nie podsłuchuj kiedy starsi rozmawiają (do Luni). Jeżeli przysięgniesz się, że nikomu nie powiesz, to ci coś powiem w sekrecie.