Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Widma wojny.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wali. Szybko rozmowa skierowała się na przeżycia osobiste, a Gałka łojowa z szczerem przejęciem i żywością słowa, właściwą niekiedy takim dziewczętom, gdy chodzi o wyrażenie osobistych ich wzruszeń, opowiadała, dlaczego opuściła Rouen:
— Z początku myślałam, że będę mogła zostać mówiła. Zaopatrzyłam się w zapasy na długi czas i sądziłam, że lepiej już żywić kilku żołnierzy, niż wyjeżdżać niewiadomo dokąd. Gdy jednak ich zobaczyłam, tych Prusaków, nie mogłam już wytrzymać! Żółć we mnie pękała od złości i cały dzień płakać musiałam ze wstydu. Ach! gdybym ja była mężczyzną! Widziałam ich z okna, tych wieprzów opasłych w pikielhaubach, a moja pokojówka musiała mnie trzymać za ręce, bo inaczej byłabym któremu łeb roztrzaskała jakim sprzętem. Gdy później przyszli się do mnie zakwaterować, chwyciłam pierwszego z nich za gardziel. Nie trudniej zdusić takiego niż innego człowieka! I byłabym go uśmierciła na miejscu, gdyby mnie za włosy nie byli wywlekli z pokoju. Musiałam się później ukrywać. Wreszcie korzystając z nadarzającej się sposobności, wyjechałam i oto tu jestem.
— Gorąco jej winszowano. Urosła nagle w oczach swych współtowarzyszy, którzy nie okazali byli takiej zaciekłości, a Cordunet, słuchając jej opowiadania, uśmiechał się życzliwie,