Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Widma wojny.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pani, przyjmujemy z wdzięcznością.
Tylko pierwszy krok był tak trudny do zrobienia. Raz jednak przekroczywszy Rubikon, z zapałem zabrano się do roboty. Kosz opróżnił się szybko. Był w nim jeszcze pasztet wątrobiany, małe paszteciki, kawał wędzonego ozora, gruszki z Cressane, miodownik z Pont l’Évêque, deser i słoik kiszonych korniszonów z cebulką i octem, gdyż Gałka łojowa, jak wszystkie kobiety, lubiła ostre przyprawy.
Niepodobna było zjadać zapasów tej dziewczyny, nie mówiąc z nią. Zaczęto więc rozmowę, początkowo z wielką rezerwą, lecz widząc, że zachowuje się bardzo poprawnie, ożywiano się powoli. Hrabina i paní Carré-Lamadon, posiadając wiele taktu towarzyskiego, zachowywały się wobec niej z uprzejmym wdziękiem. Zwłaszcza hrabina miała ów sympatyczny dar bardzo wielkich dam zniżania się do otoczenia, a w przeświadczeniu, że żadne zetknięcie jej splamić nie zdoła, była dla Gałki łojowej wprost czarującą. Natomiast gruba pani Loiseau o manierach żandarma, pozostała szorstką od początku do końca. Mówiła mało, jedząc zato bez wytchnienia.
Oczywista, rozmawiano o wojnie. Opowiadano sobie potworne czyny Prusaków i cuda bohaterstwa Francuzów, a wszyscy ci uciekinierzy oddawali hołd tym dzielnym, co pozosta-