Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Widma wojny.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uświadomili, że niepodobna będzie dojechać tam przed nocą. Wszyscy wyglądali z budy, chcąc dostrzedz po drodze jaką karczmę, gdy nagle dyliżans wpadł w zaspę śnieżną i dopiero po dwóch godzinach udało się go wydobyć.
Apetyt się potęgował, zasępiając umysły, a tu żadnej garkuchni, żadnej winiarni po drodze, gdyż zbliżanie się Prusaków i zgłodniałych wojsk francuskich wypłoszyło wszystkich właścicieli jadłodajni.
Mężczyźni rozbiegli się po żywność do przydrożnych zagród wiejskich, lecz nie znaleźli nawet chleba, gdyż nieufny wieśniak ukrył wszystkie zapasy, z obawy przed grabieżą żołnierzy którzy, nie mając co włożyć do ust, brali prze mocą, cokolwiek im wpadło pod rękę.
Około pierwszej po południu Loiseau oświadczył, że stanowczo czuje w swym żołądku dziurę ogromną. Wszyscy cierpieli taksamo od dłuższego już czasu, lecz gwałtowna potrzeba jedzenia, potęgując się z każdą chwilą, uciszyła rozmowy.
Od czasu do czasu ktoś ziewnął; niemal równocześnie znajdował naśladowcę kolejno, i każdy z nich, stosownie do swego charakteru, wychowania i pozycyí społecznej, otwierał usta hałaśliwie lub skromnie, co szybciej zasłaniając ręką ziejący otwór, z którego wychodziła para.
Gałka łojowa kilka razy się pochyliła, jakby