Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piotr i Jan.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzo liczne! Wszystkie te kobiety dokoła, bogate, szalone, poszukiwaczki miłości, należą ostatecznie do kategorji zalotnic eleganckich, światowych, lub nawet płatnych, bo wszak na tych plażach, wydeptywanych przez cały legjon próżniaczek, nie spotyka się kobiet uczciwych, zamkniętych w obrębie ogniska domowego.
Przypływ postępował szybko, odpędzając ku miastu pierwsze szeregi tych, co się już wykąpali. Widać było teraz, jak całe grupki podnosiły się szybko i zabierały swe krzesełka, uciekając przed żółtą falą, obramioną delikatną koronką z piasku. Kabiny ruchome, każda ciągniona przez jednego konia, również wracały ku wybrzeżu, a na drogach, biegnących wzdłuż całego wybrzeża, tłumy eleganckie płynęły zwolna, przeciskały się bezustannie, tworząc dwa prądy przciwległe, potrącające się i zlewające wzajem. Piotr zdenerwowany, zirytowany tym ustawicznym ocieraniem się o ludzi, uciekł do miasta i wszedł do skromnej winiarni, by zjeść śniadanie.
Wypiwszy kawę, wyciągnął się na dwuch krzesłach, ustawionych przed domem i po nocy bezsennej, zasnął wkrótce w cieniu lipy.
Po paragodzinnym odpoczynku, zerwawszy się nagle, zobaczył, że czas wracać do portu, jeśli chce wracać statkiem; ruszył tedy w kierunku morza, czując przykry ból w krzyżach, skutkiem leżenia w niewygodnej pozycji. Teraz chciał wracać do domu, wracać co prędzej, dowiedzieć się czy matka znalazła miniaturkę Marechala. Czy zacznie o tym mówić pierwsza, czy będzie musiał zagadnąć ją powtórnie? Jeśli będzie czekać wezwania pono-