Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piotr i Jan.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przyjaciele i znajomi odjeżdżających, oraz całe masy gapiów, wtłoczyły się na okręt. Przechadzali się po korytarzach, salonach, wszędzie, zaglądając także do jego kabiny, a głosy z zewnątrz objaśniały: — To mieszkanie lekarza.
Piotr zerwał się i zamknął drzwi, lecz uczuwszy się tak zamkniętym ze swą rodziną, miał ochotę roztworzyć je napowrót, gdyż zgiełk, panujący na okręcie, rozproszał ich zakłopotanie i milczenie.
Wreszcie ozwała się pani Rosemilly:
— Za mało powietrza wchodzi tymi okienkami.
— Tak, okienka okrętowe — potwierdził Piotr.
Zwrócił uwagę na grubość szyby, stawiającej opór najsilniejszemu naciskowi fal i wykładał szczegółowo system tego urządzenia.
Roland wykrzyknął:
— Masz tu nawet aptekę?
Doktór otworzył szafę, w której widniały szeregi flaszek z napisami łacińskimi na nalepkach z białego papieru.
Wyjął jedną i zaczął wyliczać wszystkie składniki jej zawartości, następnie drugą i trzecią, wygłaszając prawdziwy odczyt terapeutyczny, którego słuchano pozornie z ogromnym zainteresowaniem.
Roland, kiwając głową, powtarzał:
— Jakie to zajmujące!
Zastukano lekko do drzwi kabiny.
— Proszę! — zawołał Piotr.
Ukazał się kapitan Beausire.
Witając się, rzekł: