Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piotr i Jan.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W pierwszej chwili odpowiedział sobie — postanawiając cała fortunę otrzymaną oddać na fundusz biednych. Ciężko, lecz trudno! Sprzeda swe nowe urządzenie i zacznie pracować, jak każdy inny, jak każdy początkujący. To postanowienie męskie i bolesne, skoncertrowało jego siły; wstał i podszedł do okna, by czoło oprzeć o szyby. Był biedny i znów nim będzie. Z głodu ostatecznie nie umrze. Oczy jego spoczęły bezwiednie na lampie elektrycznej, płonącej na rogu ulicy. Wtem kobieta jakaś, wracająca tą późną godziną, przypomniała mu nagle panią Rosemilli i szarpnęła serce uczuciem bolesnem, zdrodzonem przez myśl okrutną. Momentalnie uświadomił sobie wszystkie rozpaczliwe następstwa tego swojego postanowienia. Będzie się musiał wyrzec tej kobiety i szczęścia wszystkiego. Czy wolno mu tak postąpić teraz, gdy wobec niej przyjął był pewne zobowiązania? Przyjęła go, wiedząc, że jest bogaty. Przyjmie go także bez majątku; czy jednak ma prawo żądać od niej, nakładać jej tę ofiarę? Czy nie lepiej zatrzymać te pieniądze jako depozyt, by je później oddać biedakom?
I w duszy jego egoizm, przybierając maskę uczciwości, rozpętał walkę wszystkich możliwych uczuć i interesów. Skrupuły początkowe ustępowały miejsca zręcznemu rozumowaniu, by następnie znów wziąść górę i znów ustąpić.
Usiadł ponownie, szukając motywu rozstrzygającego, pozoru wszechmożnego dla rozprószenia wahań i zwalczenia jego prawości wrodzonej. Jakie dwadzieścia razy przedłożył był sobie pytanie: — Skoro jestem synem tego człowieka i wiem o tem i godzę się z tym faktem, to czyż nie jest naturalnem, że przyjmuję także ten spadek?