Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piotr i Jan.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Do widzenia, mamo. Odwagi!
Trwożnym krokiem weszła na piętro, następnie do sypialni, szybko się rozebrała i z rozbudzonem wzburzeniem dawnej cudzołożnicy ułożyła się obok chrapiącego Rolanda.
W całym domu jeden tylko Piotr nie spał i słyszał, że wróciła.

VIII.

Wróciwszy do swego mieszkania, Jan osunął się na dywan, gdyż cierpienia i zgryzoty, które bratu jego nie pozwalały usiedzieć na miejscu, goniąc go, niby zwierzę, tropione przez myśliwych, działając odmiennie na jego naturę spokojną, podcięły mu po prostu ręce i nogi. Czuł się tak wyczerpanym, że nie byłby zdolnym do najmnieszego ruchu, do ułożenia się w łóżku — złamanym będąc na ciele i duszy, zmiażdżonym, zrozpaczonym. Nie czuł się dotkniętym, jak Piotr, w czystości swej miłości synowskiej, w tem tajemnem poczuciu godności, będącej osłoną serc dumnych, lecz ugodzonym przez los, zagrażający równocześnie najdroższym jego interesom.
Gdy dusza jego ukoiła się nakoniec, a myśl rozjaśniła, niby woda po wzburzeniu gwałtownym, ogarnął wzrokiem nową sytuację. Gdyby w inny sposób dowiedział się był o tajemnicy swego urodzenia, niewątpliwie byłby oburzonym i głęboko wstrząśniętym; teraz jednak sprzeczka z bratem i wiadomość brutalna, wytrąciwszy z równowagi całą jego istotę, następnie wzruszenie bolesne, wywołane wyznaniem matki, do cna wyczerpały jego energję, uniemożliwiając