Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piotr i Jan.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kobieta. — Nie należy nigdy robić dwóch rzeczy równocześnie.
Odparł:
— I ja też nie robię tylko jedną. Kocham panią.
Wyprostowała się i tonem poważnym rzekła:
— Nie wiem, doprawdy, co się z panem dzieje od dziesięciu minut. Stracił pan głowę, czy co?
— Wcale nie. Kocham panią i nareszcie ośmieliłem się to wyznać.
Stali obok siebie w słonej wodzie, zanurzeni po kostki, i wsparłszy mokre ręce o siatki, wzajem sobie patrzyli w oczy.
Tonem żartobliwym i przekornym odparła:
— Jakiż pan nierozważny, mówiąc mi o tem właśnie teraz. Czyż pan nie mógł zaczekać do innego dnia i nie psuć mi połowu?
Szepnął:
— Przepraszam, ale dłużej już milczeć nie mogłem. Kocham panią oddawna, a dziś mnie pani tak oczarowała, że straciłem panowanie nad sobą. Wówczas stosując się niejako do okoliczności, przybrała nagle minę wyrażającą, że oto wyrzeka się przyjemności, by pomówić o interesach.
— Usiądźmy na tej skale — rzekła — rozmówić poważnie.

by się Wspięli się na skałę trochę zbyt wysoką, a gdy usiedli obok siebie, w pełnym słońcu, z nogami zwisającemi wzdłuż głazu, ona podjęła:
— Mój drogi przyjacielu, pan nie jesteś dzieckiem, a ja również nie jestem już młodą dziewczynką. Oboje rozumiemy dokładnie, o co chodzi i możemy rozważyć następstwa swoich czynów. Jeśli pan zdecydował wyznać mi swą miłość,