Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piotr i Jan.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wą głosu, spojrzeniem i przyłączeniem się niekiedy do jego zdania.
Zdawała się domyślać, że zdanie Jana umocni własną jej opinję, gdy przeciwnie, sądy Piotra musiałyby wypaść wręcz przeciwnie. Mówiąc o poglądach doktora, jego poglądach politycznych, artystycznych, filozoficznych, moralnych, dodawała chwilami: „Pańskie chimery“. A on rzucał jej wówczas spojrzenie chłodne urzędnika, wytaczającego proces kobietom, wszystkim kobietom, biednym tym istotom!
Przed przybyciem synów ojciec Roland nigdy jej nie zapraszał na swe wycieczki rybołówcze, ani też nie zabierał żony, mając zwyczaj wyruszania na morze świtem, w towarzystwie spensjonowanego kapitana Beausire, którego poznał był w porcie i gorąco się z nim zaprzyjaźnił, oraz starego majtka Papagris, przezwanego Jean-Bartem, mającego obowiązek czuwania nad łodzią.
Aż tu pewnego wieczora, mniej więcej przed tygodniem, pani Rosemilly, będąca u sąsiadów swych na obiedzie, zauważyła: Taka wycieczka musi być chyba ogromnie przyjemna! A dawny złotnik, mile w swej pasji pogłaskany, uczuł nagle chęć kaznodziei zjednywania nowych wyznawców i zawołał:
— Czyby się pani przyłączyła?
— Bardzo chętnie.
— Więc w przyszły wtorek?
— Zgoda, w przyszły wtorek.
— A czy pani potrafi wyjechać o piątej rano?
Wydała okrzyk zdumienia:
— Ach! cóż znowu! Przenigdy!
Rozczarowany, ostygł w zapale, wątpiąc nagle o szczerości jej powołania.