Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piotr i Jan.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ryżu, ona zaznajomiła się ze swą sąsiadką, panią Rosemilly, wdową po kapitanie marynarki, który zginął na morzu przed dwoma laty. Młoda wdowa, całkiem młoda, bo licząca dopiero dwadzieścia trzy lata, kobieta znająca życie instynktownie, niby zwierzę żyjące na wolności, jak gdyby sama widziała była, przeżyła, zrozumiała, rozważyła wszystkie możliwości, o których sądziła swym zdrowym rozumem, w sposób ograniczony i pogodny, przyzwyczaiła się przychodzić z robótką na pogawędkę wieczorną do miłych sąsiadów, ofiarowujących jej filiżankę herbaty.
Ojciec Roland, stale pozujący na marynarza, wypytywał tę nową przyjaciółkę o nieboszczyka kapitana, a ona opowiadała o nim, o jego podróżach i przygodach na morzu, spokojnie, bez zakłopotania, jak przystoi kobiecie rozsądnej i zrezygnowanej, miłującej życie, a szanującej śmierć.
Dwaj synowie, zastawszy po powrocie z Paryża piękną tę wdówkę zadomowioną u rodziców, odrazu zaczęli stroić do niej koperczaki, mniej w celu podobania się jej, a raczej dla wzajemnego przyćmienia się w jej oczach.
Matka, kobieta rozumna i praktyczna, szczerze pragnęła, by jeden z nich zwyciężył, jako że młoda wdówka była bogata, równocześnie jednak chciała, by żaden z tego powodu nie doznał przykrości.
Pani Rosemilly była blondynką o błękitnych oczach, koronie włosów niesfornych, fruwających za najlżejszym powiewem i drobnej twarzyczce, śmiałej, wyzywającej, czupurnej, zadającej kłam jej rozsądnemu sposobowi myślenia.
Zdawała się dawać pierwszeństwo Janowi, pociągana pokrewną jej naturą. Pierwszeństwo to przejawiało się zresztą zaledwie dostrzegalną bar-