kogo się zwraca, dziękował owemu bóstwu za swoje powodzenie.
Po skończonem nabożeństwie wstał, i poddając zonie ramię, skierował się ku zakrystyi. Teraz rozpoczęła się nieskończona defilada zaproszonych. Jerzy, oszalały z radości, wyobrażał sobie, iż jest królem, któremu lud poddańczy przychodzi składać hołdy. Ściskał wszystkim dłonie, szeptał wyrazy nic nie znaczące, kłaniał się, a na komplimenty odpowiadał: „Państwo bardzo łaskawi“.
Nagle ujrzał panią de Marelle, a wspomnienie wszystkich pocałunków i pieszczot i figlów, dźwięku jej głosu, smaku ust, rozbudziło mu we krwi pragnienie ponownego nawiązania. Była ładna, elegancka, z tą minką łobuzerską i żywemi oczyma. Pomyślał: „Jaka to jednak urocza kochanka“.
Podeszła doń, trochę trwożna, trochę zaniepokojona, wyciągając rękę. Ujął ją w swoją i zatrzymał. Wówczas uczuł ów zew dyskretny palców kobiecych, lekki uścisk wybaczenia i pojednania. A on ściskał ciągle tę drobną rączkę, jakby chciał powiedzieć: „Kocham cię zawsze, jestem twoim!“
Oczy ich się spotkały, uśmiechnięte, błyszczące, rozkochane. Swym melodyjnym głosem szepnęła:
— Do rychłego zobaczenia.
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/565
Ta strona została przepisana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/63/PL_G_de_Maupassant_Pi%C4%99kny_ch%C5%82opiec.djvu/page565-1024px-PL_G_de_Maupassant_Pi%C4%99kny_ch%C5%82opiec.djvu.jpg)