Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/486

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z zupełną szczerością. — Ja chcę takiego, któryby mi się podobał, bardzo podobał. Majątek mój wystarcza dla obojga.
Uśmiechnął się uśmiechem dumnym i ironicznym i począł jej wymieniać nazwiska przechodniów, potomków starej szlachty, którzy posprzedawali swe zardzewiałe tytuły córkom finansistów, jak ona, i żyli teraz blisko lub daleko od swoich zon, swobodnie, niezależnie, jako ludzie znani i szanowani.
— Ręczę pani — zakończył — iż najdalej za pół roku dasz się złapać na tę przynętę. Będziesz się nazywała jaką panią margrabiną, hrabiną, lub jaśnie oświeconą księżną, a na mnie patrzeć będziesz wówczas z całej wysokości swego stanowiska.
Oburzyła się i uderzając go w ramię wachlarzem przysięgła, iż pójdzie tylko za głosem serca.
— Zobaczymy; zanadto pani na to bogata — odparł ze śmiechem.
— Ale pan również odziedziczył jakiś spadek? — zagadnęła znów Jerzego.
— Ach! nędzota. Nie warto wspominać. Zaledwie dwadzieścia tysięcy rocznego dochodu. Na dzisiejsze czasy, to bagatela.
— Ale żona pańska odziedziczyła również...
— Tak, milion na nas oboje. Czterdzieści