Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/485

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

umieścił go na samym końcu, by musiano oglądać cały pałac. Coś śmiesznego, jak on się pyszni tą rezydencyą.
Szli wolno, poprzez tłumy. Wiele osób odwracało głowę, chcąc się przypatrzeć temu pięknemu młodzieńcowi i tej zachwycającej laleczce.
— Patrzcie! A to śliczna para! — odezwał się jakiś znany malarz. — Doprawdy, można się zachwycać.
— Gdybym tak był na prawdę mądry, to powinienbym się był ożenić z tą oto dziewczyn nąmyślał Jerzy. Było to przecież możliwe. Jak mogłem o tem nie pomyśleć? Jak mogłem brać inną? Co za szaleństwo! Zawsze postępujemy za prędko, nie zastanowiwszy się dostatecznie.
I zazdrość, zazdrość gorzka, zaczęła kropla po kropli przepełniać mu duszę — zalewać żółcią całą jego radość, zohydzać całe jego istnienie.
— Ach! przychodź często, Bel-Ami — mówiła Zuzanna. — Teraz, gdy ojciec mój taki bogaty, będziemy urządzać przerozmaite zabawy. Będziemy się bawić jak szaleńcy.
— Ach pani! Pani wyjdzie teraz za mąż — odpowiedział, idąc za wątkiem swoich myśli. — Za jakiego pięknego, cokolwiek zrujnowanego księcia, a wówczas nie będziemy się już mogli widywać.
— Ach! nie, jeszcze nie teraz! — zawołała