Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/429

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Bardzo niewiele, mój drogi. Uważałbym tylko, ii cokolwiek za stanowczo mówisz o kwestyi marokkańskiej. Mów pan o tej wyprawie w sposób niby potwierdzający, lecz dozwalający jednocześnie domyślać się niedojścia jej do skutku i zaakcentuj, niby od niechcenia, swoją w tym kierunku niewiarę. Zrób tak, by publika wyczytała pomiędzy wierszami pewność, iż nie damy się złapać na podobną awanturę.
— Bardzo dobrze. Zrozumiałem dokładnie waszą myśl i postaram się ją puścić w obieg. Żona moja poleciła mi jeszcze zasięgnąć od pana wiadomości, czy generał Bellonde zostanie wysłany do Oranu. Z tego jednak, co mi pan mówi, wnioskuję, że nie.
— Nie — odpowiedział minister.
Rozmowa przeszła na temat przyszłej sesyi. Laroche-Mathieu zabrał się na seryo do perorowania, wprawiając się w układanie frazesów, które za kilka godzin miał rozsypać między swych kolegów. Gestykulował zapamiętale, podnosząc w górę to widelec, to znowu nóż lub tez kawałek chleba i nie zatrzymując wzroku na obecnych, zwracał się do niewidzialnego zgromadzenia, wyrzucając z pełnej piersi szumną wymowę pięknie ufryzowanego chłopca. Maleńkie wąsiki, mocno zakręcone, wznosiły się w górę, przypominając rożki niedźwiadka; włosy zaś nasycone wonną pomadą i rozdzielone na dwie