Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/365

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak... ale i to dobre czasami.
— Tak, dobre... dobre... gdy człowiek nie ma nic lepszego do roboty!
Myśl Jerzego pracowała dalej, odzierając życie z poetycznej jego osłony, odzierając z pewnym rodzajem zawiści okrutnej.
Byłbym tez ostatnim głupcem, wstydząc się lub pozbywając czegokolwiekbądi dobrego, niepokojąc się, mordując, tocząc sobie serce, jak to czynię od pewnego czasu.
Obraz Forestier’a przemknął mu znowu przez umysł, lecz nie obudził już najlżejszego niepokoju. Zdało mu się, iż pogodzili się teraz, iż stali się przyjaciółmi. Miał nawet ochotę krzyknąć: „Dobry wieczór, stary“.
— Gdybyśmy tak zajechali do Tortoni’ego na lody — odezwała się Magdalena, zakłopotana tem długiem milczeniem.
Spojrzał na nią z ukosa. Delikatny profil młodej kobiety zarysował się w żywem świetle girlandy gazowej, zwiastującej ogródkowy teatrzyk.
— Jaka ona piękna — pomyślał. — Ech! tem lepiej. Dobra mysz dla dobrego kota. Ale jeśli sądzisz, że będę dla ciebie zawracał sobie głowę, to chyba prędzej zrobi się upał na biegunie północnym.
— Alei i owszem, kochanko — odpowiedział natychmiast. I ażeby się niczego nie