Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/356

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odpowiedziała również ze śmiechem — miał bardzo wątłe piersi.
— Czego najlepszy zresztą dał dowód! — zawołał brutalnie.
Natychmiast jednak dodał z galanteryą, całując rękę młodej kobiety:
— Na moje szczęście.
Idąc na spoczynek, prześladowany ciągle tą samą myślą, spytał jeszcze:
— A może Karol dla uchronienia uszu od przeciągów nosił bawełniane szlafmyce?
— Nie, tylko szalikiem obwiązywał sobie czoło — odpowiedziała żartobliwie.
Jerzy wzruszył pogardliwie ramionami i tonem wyższości oświadczył:
— Stary dudek.
Od tej pory Karol stał się dlań ustawicznym tematem rozmowy. Najbardziej błaha przyczyna sprowadzała mu na usta: „biedny Karol“, a słowa te wymawiał z pewnem politowaniem. Po powrocie z biura, gdzie co najmniej dwa lub trzy razy interpelowano go pod adresem Forestier’a, mścił się w domu drwinami i nienawiścią pod adresem nieboszczyka. Przypominał jego błędy, wady, jego śmieszności, małostki, wyliczał je sumiennie, rozwijał i podkreślał, jakby chciał tym sposobem zwalczyć w sercu żony wpływ nienawistnego rywala.