Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/355

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

raz Du Roy, lubiący słodkie potrawy. — Nigdy nie każesz robić.
— Ach, prawdą, zapominam zawsze — zaśmiała się młoda kobieta. — Ale bo widzisz, to dlatego, że Karol nie cierpiał...
Przerwał jej z niecierpliwością, nie dającą się opanować:
— Ach! wiesz, ten Karol zaczyna mnie już dyabelnie nudzić. Zawsze: Karol to, Karol tamto, Karol lubił, Karol nie lubił. Karol umarł, więc dajże mu pokój.
Magdalena przypatrywała mu się ze zdumieniem, nie pojmując, skąd u niego podobna wściekłość. Będąc jednak nadzwyczaj sprytną, domyśliła się potrosze, co dzieje się w głębi jego duszy. Domyśliła się, iż każdej chwili, na każdym kroku, wspomnienie umarłego zatruwa mu spokój.
Być może, iż uważała to za dzieciństwo; pochlebiało jej to jednak; więc umilkła, nie dodawszy ani słowa.
Irytował się na siebie za ten wybuch gniewu, którego nie był zdolnym ukryć. Gdy po obiedzie, jak zwykle, pisali razem artykuł, zaplątał sobie nogi we futro, leżące pod biurkiem, a nie mogąc z niem dojść do ładu, odrzucił je, zapytując ze śmiechem:
— Czy Karolowi zawsze było zimno w nogi?
— Ach! on żył zawsze pod groźbą kataru —