Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

towywał, czynił jej uwagi. Zdawało mu się teraz, iż nie zaszkodzi rozpocząć znów od nowa.
— Wiesz, to są wieśniacy, chłopi ze wsi, nie z opery komicznej.
— Ależ wiem, mówiłeś mi już o tem niejednokrotnie — odpowiedziała z uśmiechem. Ot widzisz, wstawaj lepiej i daj mi się również podnieść.
— Będzie nam tam źle, bardzo źle wyrzekał, zeskakując z łóżka i zaczynając się ubierać. — W moim pokoiku jest tylko jedno łóżko ze słomianym siennikiem. W Canteleu nie znają materacy.
Wydawała się zachwyconą.
— Tem lepiej — rzekła. — Będzie nadzwyczaj przyjemnie spać na niewygodnym sienniku... obok ciebie... i zbudzić się przy pianiu kogutów.
Zarzuciła na siebie ranny szlafroczek, szlafroczek biały, flanelowy, który też Duroy poznał natychmiast. Widok ten zrobił mu wielką przykrość. Dlaczego? Żona jego, wiedział przecież o tem, posiadała cały tuzin rannych szlafroczków. Nie mogła wszak zmarnować swej dawnej wyprawy i kupować nowej? Mniejsza o to. On jednak chciał, aby bielizna nocna, bielizna miłości, nie była tąsamą, co za tamtego męża. Zdawało m u się, że śnieżna, miękka ta