Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zadecydowała Magdalena, poprawiając rozrzucone nad czołem włosy.
On jednak gorączkowo całował kolejno obie jej ręce, powtarzając:
— Ubóstwiam cię, Magdalenko.
Do samego już Rouen milczeli, nieruchomi niemal z twarzą przy twarzy, ze wzrokiem skierowanym w ciemności, z pośród których wyłaniały się od czasu do czasu oświetlone domy. Marzyli, przytuleni do siebie, a pragnienie swobodniejszego, tkliwszego jeszcze złączenia coraz bardziej się w nich potęgowało.
Zajechali do hotelu przy bulwarze, a po spożyciu lekkiej i bardzo krótko trwającej wieczerzy udali się na spoczynek.
Hotelowa służąca obudziła ich nazajutrz o ósmej rano. Duroy wypił stojącą na stoliczku filiżankę herbaty, wpatrzył się następnie w żonę i pochwyciwszy ją gwałtownie w objęcia, jak człowiek uradowany ze skarbu odkrytego, począł szeptać raz po raz:
— Maleńka moja, czuję, iż cię kocham bardzo... bardzo... bardzo...
Uśmiechnęła się doń swym uśmiechem spokojnym i pełnym ufności i oddając mu pocałunki, rzekła:
— Ja... może również.
Niepokoiła go jednak ta wizyta u rodziców. Kilkakrotnie uprzedzał był żonę; przygo-