Od tej chwili stał się bardzo ostrożnym co do wizyt składanych Magdalenie i nie dopraszał się już przyzwolenia bardziej stanowczego, gdyż umiała ona w taki sposób mówić o przyszłości, tak wymawiać to słowo „później“, układać projekty o przyszłości obojga, tak wiązać je z sobą, że to wszystko odpowiadało m u lepiej i delikatniej, niż najwyraźniejsze mogłyby uczynić słowa.
Duroy pracował wytrwale, stał się nadzwyczaj oszcządnym, chcąc odłożyć trochą grosza na pierwsze chwile swojego małżeństwa i z rozrzutnika przemienił się w prawdziwego skąpca.
Minęło już lato i jesień, a nikomu nie przyszło do głowy najlżejsze nawet podejrzenie. Spotykali się bowiem rzadko i najnaturalniej w świecie.
Pewnego wieczoru Magdalena, patrząc Jerzemu bystro w oczy, spytała:
— Czy nic jeszcze nie wspomniałeś pan o naszym projekcie pani de Marelle?
— Nie, kochana przyjaciółko. Przyrzekłszy ci sekret, nie wspominałem o tem przed żywą duszą.
— A więc czas, by ją już uprzedzić o tem. Ja biorą na siebie panią Walter. W tym tygodniu, dobrze?
Zaczerwienił sią.
— Dobrze, zaraz jutro — odpowiedział.
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/306
Ta strona została przepisana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/63/PL_G_de_Maupassant_Pi%C4%99kny_ch%C5%82opiec.djvu/page306-1024px-PL_G_de_Maupassant_Pi%C4%99kny_ch%C5%82opiec.djvu.jpg)