Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/305

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przyrzekał sobie nie naglić tej sprawy, wyjąkał jednak:
— Zatem... czemuż... czemuż nie miałaby pani wrócić do... tego zawodu... pod... nazwieskiem Duroy?
Spoważniała nagle, i kładąc mu ręką na ramieniu, rzekła:
— Nie mówmy jeszcze o tem.
Zrozumiał jednak, iż się zgadza i padłszy przed nią na kolana, począł namiętnymi pocałunkam i okrywać jej ręce, powtarzając głosem przerywanym:
— Dziękuję, dziękuję. Ach! jak ja cię kocham!
Magdalena podniosła się z kanapki. Poszedł i on za jej przykładem i spostrzegł, że była bardzo blada. Zrozumiał więc, iż musiał się jej oddawna podobać, a ponieważ stali na prost siebie, objął ją ramieniem, a następnie ucałował w czoło, długim, tkliwym i poważnym pocałunkiem. Gdy nareszcie oswobodziła się z uścisku, rzekła powoli:
— Słuchaj przyjacielu, nie jestem jeszcze na nic zdecydowaną. Być jednak może, że powiem „tak“. Musisz mi jednak przyrzec najgłębszą tajemnicę, aż do chwili, w której cię od niej uwolnię.
Przysiągł, a następnie oddalił się z sercem wypełnionem radością bezmierną.