Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

waż miałam mieć na obiedzie córką i zięcia, spostrzegłam, iż waży mi same kości; co prawda były to kości kotletowe, ale ja nie chciałam. Mogłam była z nich zrobić potrawkę, ale skoro chciałam kotletów, to pocóż mi dawał ochłapy? Nie przyjęłam mięsa, a on zaczął mi wymyślać od starych wiedźm; ja mu też odpowiedziałam, że jest stary oszust. Koniec końców, od słowa do słowa, zaczęliśmy się tak sprzeczać, że było co najmniej ze stu ludzi przed sklepem, a śmiali się aż strach! I ten ich śmiech ściągnął uwagę policyanta, który zaprosił nas, byśmy się wytłómaczyli przed komisarzem. Byliśmy w cyrkule, skąd odprawili nas z niczem. Ja od tego czasu kupuję mięso gdzieindziej i nie przechodzę nawet koło drzwi tego rzeźnika, aby uniknąć nowego skandalu.
— I to wszystko? — zapytał Duroy.
— Najświętsza prawda, — kochany panie — zapewniała kobiecina, częstując go szklanką wina, lecz odmówił.
Stara nalegała koniecznie, aby dali w dzienniku wzmiankę o niesumiennem ważeniu mięsa.
Powróciwszy do redakcyi, Duroy ułożył natychmiast swoją odpowiedź.
„Jakiś anonimowy bazgracz Pióra, wyrwawszy sobie jedno piórko, szuka ze mną kłótni z powodu starej kobiety, o której utrzymuje, iż była zaaresztowaną, czemu ja stanowczo przeczę.