Przejdź do zawartości

Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przyczyny! jakże się on bronił, jakże był wielkim i szlachetnym. Źle zrobiłam, ukrywając przed nim szczęście. Nie skorzystałby z niego, dopókibym ja żyła, i dla tego też, muszę się pospieszyć ze swoją wędrówką. Za długo zostaję; każdy dzień mojego życia wydaje mi się jakby jemu skradzionym. A! byłam podła, powinnam była powiedzieć mu: daj mi jeszcze kilka tygodni, ażebym się na moje biedne dziecko napatrzéć mogła; nie chciałabym go zapomnieć, kiedy już umrę! Idź więc na tę schadzkę, nie będzie ona ostatnią; wy tak się kochacie, że nie będziecie wiedzieli, czy miłość wasza jest grzechem; tylko nic mi nie mów. Pozwól mi myśléć, że ty może nie pójdziesz. Przebacz mi, że byłam tobie ciężarem, dozorcą więziennym, męczarnią... ale wiedz, że kochałam cię daleko więcej niż ona, bo umieram, ażebyś mógł posiadać jéj miłość, a ona nie zrobiłaby tego dla ciebie.:.
Mówiła tak jeszcze długo z egzaltacyą, i pewnym rodzajem wymowy; nie przerywałam jéj, gdyż wszedł bez hałasu Paweł. Stał za firanką jéj łóżka i słuchał uważnie. Chciał wszystko wiedzieć. Ona ze swojéj strony wyznawała wszystko.
— Pani mię usprawiedliwi, kiedy już mnie nie będzie — mówiła; powiedz mu pani, ze jeżeli nie umarłam wcześniéj, nie moja w tém wina. Robiłam co mogłam ażeby prędko zakończyć: wszystkie lekarstwa dawane mi, kładę wprawdzie do ust, ale ich nie połykam chyba w tedy, kiedy dobrze na mnie patrzą. W nocy, kiedy zasnę na chwilę, wstaję, wystawiam się na zimno. Jeżeli mi każą brać opium,