Przejdź do zawartości

Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/320

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że nie mam lepszego i droższego przyjaciela nad pana.
— Zostań więc pani! odpowiedział, rzucając się przed nią, na kolana. Zostań bez obawy i ulecz mię! Chcę wyzdrowieć, potrzeba tego, żeby człowiek którego żoną się ogłosiłaś, pokazując się z nim publicznie, nie był ani szalonym ani idyotą. Będę pani ulegał jak dziecko, a wdzięczność moja silniejszą będzie od mojéj namiętności, bo już nie zapomnę o moich przysięgach i to com przysiągł dotrzymam! Pielęgnuj więc pani swego przyjaciela, swego brata, dopóki nie stanie się godnym zostać twoim opiekunem.
Do tego to właśnie chciała go Cezaryna doprowadzić koniec końcem było to coś najlepszego co zrobić mogła, a zrobiła z odwagą. Zainstalowała się u męża, i prosiła mnie ażebym z nią została.
P. Dietrich wrócił do siebie, i co dzień na obiad do nas przychodził. Bertrand przepędzał noce na czuwaniu nad wszystkiém, zawsze gotów do powstrzymania chorego, gdyby przyszedł, do furyi, chociaż Dubois nie był ani niespokojny ani zmordowany swoim obowiązkiem.
W bardzo krótkim czasie, napady coraz słabsze znikły prawie zupełnie, i wszystko kazało się spodziewać wyleczenia zupełnego i bliskiego. Robiono wizyty, odbierano je; rozbiegła się była pogłoska o pomieszaniu zmysłów. Wszystkie pozory a wkrótce i rzeczywistość zaprzeczyły jéj.
Małgorzatę widywałam dosyć często, i nie byłam o nią tak spokojną jak o markiza. Było jéj coraz gorzéj; podminowywana powolną gorączką, nie mia-