Przejdź do zawartości

Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że Cezaryna w rozdrażnieniu umoczyła w niéj swe usta, postawił ją napowrót i wziął inną z tacy, mówiąc z uśmiechem nawpół-gorzkim, nawpół-wesołym:
— Nie potrzebuję znać jéj myśli; znam ją zresztą!
— Tak ci się zdaje, że ją znasz!
— Znałem ją, potém się oszukałem. Naprzód zanadto ją oskarżałem, potém zanadto usprawiedliwiałem; ale niedawno, kiedy mi powiedziała: „więc to pan, pan mi radzisz zostać żoną innego?” zrozumiałem jéj złudzenie, jéj pracę, jéj zamiar. Przeczułem je już wczoraj, kiedy stała w obec Małgorzaty, w jéj uśmiechu gorzkim, w słowach raniących; ona nie jest tak silną, jak się jéj. zdaje, przynajmniej nie jest silniejszą odemnie. A jednak ja nie jestem bohaterem, powtarzam ci to, moja ciociu: jestem człowiekiem swego czasu, którym kobieta może rządzić, chyba pod tym warunkiem, że stanie się prawą, i kochać będzie nadewszystko. Jeszcze trochę postępu, a kokietki jak wszyscy tyrani adoratorów swoich szukać będą musiały pomiędzy mężczyznami zepsutymi lub zniewieściałymi!
Kiedy się ze mną rozstawał, byłam jego pewną, ale niespokojną o Cezarynę. Nie śmiałam się z nią połączyć; chciałam się widzieć z panem Dietrichem, wyszedł z nią.
Bertrand w godzinę potém przyszedł do mnie i powiedział, z rozkazu markizy, że pan de Rivonnière był spokojny i że mnie prosi, abym o ósméj przyszła do niego na wieczór. Byłam ścisłą. Zasta-