Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziwnie słabym przy tym człowieku, tak nikczemnym, a jednak tak straszliwym!
Grek mówił jeszcze tonem wesołym, klaskając palcami. — Evohe! po deszczu będzie słońce. Pracowałem ja już w kopalniach kamieni i pijałem nektar na własnym okręcie pod złotym namiotem jak Ptolemeusz! Podniesiona klęska powinna uczyć większej przezorności. Wytrwałością zdobywa się fortuna, ona lubi cierpliwych!...
Potem zwrócił się do Mathona i, biorąc go za rękę, mówił:
— Panie, Kartagińczycy są zaślepieni swem zwycięstwem. Ty masz armję, która nie była w boju, ludzie twoi są ci posłuszni, prowadź ich naprzód, moi żołnierze, chcąc się pomścić, pójdą za wami. Mam jeszcze trzy tysiące Karjów, tysiąc dwustu procarzy i łuczników, oraz całkowite kohorty. Można utworzyć falangę. Wracajmy!
Matho zagłuszony porażką nic dotąd nie obmyślał stanowczego. Słuchał więc z otwartemi usty, a bronzowe blachy ściskające mu boki wznosiły się żywo, wstrząsane silnemi uderzeniami serca. Podniósł nareszcie miecz, wołając:
— Za mną! idźmy!...
Lecz przednie straże wysłane na zwiady, powróciły donosząc, że polegli Kartagińczycy zostali uniesieni, most zrujnowany, a Hamilkar gdzieś zniknął.

Koniec tomu I-go.

SPIS RZECZY.
I. 
 3
II. 
 23
III. 
 46
V. 
 75
VI. 
 93
 115
 158