Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To prawda, odrzekł Karol, lecz ja myslałem głównie o chorobach, o tyfusie szczególnie, któremu podlegają, studenci z prowincyi...
Emma drgnęła.
— Z powodu zmiany sposobu życia, mówił dalej aptekarz i zamieszania, jakie z tego powodu w całym organizmie powstaje. Nadto, widzisz pan, woda paryzka, obiady restauracyjne, wszystkie te korzenne potrawy zaostrzają w końcu krew i bądź co bądź, nie warte są gospodarskiego rosołu. Ja z mej strony zawsze przekładałem kuchnię mieszczańską: to daleko zdrowsze! To też gdym chodził na kursa farmaceutyczne w Rouen, stołowałem się na pensyi; jadałem razem z profesorami.
W ten sposób pan Homais rozwijał swój pogląd ogólny i swoje upodobania osobiste, aż do chwili gdy Justyn przyszedł po niego dla mikstury, którą potrzeba było zrobić.
— Ani chwili wytchnienia! wykrzyknął, zawsze na uwięzi! Na jedną minutę wyjść nie mogę! Trzeba jak koń juczny, krwawym potem się oblewać. Co za niewola!
A wychodząc już, na progu rzekł jeszcze:
— Ale, ale czy wiesz pan nowinę?
— Jaką?