Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/954

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy słyszysz? Zdejmiéj odzież z siebie! głośniéj powtórzyła ochmistrzyni, albo cię stróżka rozbierze!
Pan przełożony kościoła radował się myślą, że powierzchownie bardzo ładna i delikatna dziewczynka, zapewni mu bardzo przyjemny widok — ponieważ okoliczności zmusiły go zaślubić kobietę prawie o dwadzieścia lat starszą od niego, więc tém grzeszniéj lubił dziewczęta wszelkiego wieku — ale potém spowiadał się bardzo szczerze i co tydzień modlił się w kościele. Oczy jego zatém nadzwyczajnie błyszczały.
Józefina wahała się ciągle jeszcze wykonać wściekły rozkaz chudéj ochmistrzyni.
— Nie tutaj! rzekła zawstydzona, spojrzawszy na pana przełożonego.
— Jakto! ta istota śmie jeszcze teraz być nieposłuszną? jeszcze gniewniéj niż ochmistrzyni zawołał pan Schwartz: myśli już, że ktoś na nią uważa, że jest już dorosła i ma swoją wolę!
Ochmistrzyni chwyciła ją za ramię i pociągnęła za sobą szybko i wcale niełagodnie do drugiego pokoju — tam nim Józefina przemówić zdołała, zerwała z niéj kaftanik i sukienkę.
W téj chwili padło coś na podłogę i głośno zabrzękło.
— Otóż mamy! zawołali ochmistrzyni i przełożony kościoła, prawie jednocześnie.
— O mój Boże kochany — nie opuszczaj mnie! z cicha modliła się dziewczyna.
— Dukat! zawołała zgorszona gospodyni i podniosła błyszczący pieniądz: o! ten wąż, to niegodziwe stworzenie — dukat! Milcz, złodziejko! O ja nieszczęśliwa! coś podobnego mogło zajść w moim domu poświęconym pobożności!
Stara gorliwa osoba, według zwyczaju, w największém oburzeniu chude ręce przycisnęła do twarzy, udając, że z oczu w niebo wzniesionych łzy ociera.
— Złoto! powiedziała bez głosu, wracając do kościel-