Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/892

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ludzie; czy czasem łajdak nie ma z nimi stosunków i nie myśli dobrze obłowić się na panu Eberhardzie? Mnie to bardzo dziwi, że złoto nie wywarło nań żadnego wpływu; to dziwna okoliczność! Naturalnie jeżeli kto spodziewa się otrzymać sto tysięcy realów, nie zważa na dwadzieścia! Czekaj chłopcze, stary Marcin nie student, z którym można sobie żartować! Djabeł cię weźmie przy pierwszym lepszym szeleście tu w krzakach, albo przy pierwszym pojawieniu się podejrzanych postaci.
Tak prawie brzmiała rozmowa Marcina samego z sobą, gdy dosyć długo w całym pędzie jechali wiejską drogą przez las.
Konie były wyborne i Eberhard bez niedowierzania i wstecznych myśli, ale z zadowoleniem widział, że powóz jego z pożądaną szybkością pośpiesza drogą do Burgosu.
Już go tylko godziny oddzielały od miejsca pobytu Małgorzaty, którą dotąd trzymano z dala od niego za pomocą wszelkich najnikczemniejszych nawet środków, którą przez wpływy i rady Schlewego poniżono i usunięto, którą zhańbiono i niewinnie więziono.
Zaprawdę Eberhard czuł, że go czekało bardzo bolesne spotkanie, że znajdzie nieszczęśliwą, którą łagodnie do serca przytuliwszy, drogą wzniosłego i dobrego poprowadzi.
Ależ go wcale nie znała, bo przez złośliwość Leony, jedyne jego dziecię już w kolebce wydarte mu zostało.
Ileż miał do naprawienia!
Lecz jakiémże dobrodziejstwem, jaką bozką radością była dla niego możność zawołania nakoniec do nieszczęśliwéj: „Patrz, oto twój ojciec, który cię z boleścią szuka! Pójdź do mojego serca, moja jedyna, moja najukochańsza córko!“
Rozrzewniające, pyszne obrazy stawały przed oczami w zamyśleniu siedzącego księcia — obrazy tak świetne i wzniosłe, lub wspaniale przywabiające, że jego szlachetne oblicze bolesną radością jaśniało.