Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/893

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Miałże nakoniec osiągnąć najświętsze życzenie swojego serca? miałże dopiąć najwyższego celu swojego życia? miałże nakoniec znaleźć swoje dziecię, którego z boleścią od lat kilku szukał?
Eberhard widział się już w posiadaniu swojego klejnotu, postrzegał już ową dziewicę, którą Leona aby go zgnębić i aby patrzeć na jego cierpienia, w kajdanach mu pokazała, w łańcuchach niewinnie na jéj ręce włożonych.
— Nic mnie już tu nie zatrzyma, jeżeli cię nakoniec moją nazwę! Ciebie moja córko, zabrawszy z sobą, pragnę uciec do owego pięknego miejsca na ziemi, do owych uśmiechających się pól, gdziem znalazł spokój mojego życia! Do Monte-Vero pośpieszymy! Tam przy wiecznym blasku słońca, otoczeni dobrymi, wdzięcznymi ludźmi, wieść będziemy rozkoszne życie! Łagodnie ujmę twoją rękę, moja córko, i w kaplicy domu mojego, w obec Boga i ludzi nazwę cię moim klejnotem, mojém dzieckiem, moim skarbem, który mi Bóg powrócił po długiéj ciężkiéj walce!
Kareta pośpieszała po drodze, a wieśniacy gdzie niegdzie pęd jéj podziwiali — i coraz bliżéj zdążano do upragnionego celu.
Około południa sześcio-konny powóz księcia przejechał przez miasto, po za którém rozciągały się wysokie góry.
Marcin zaczynał już myśleć, że się turbował nadaremnie, i że nie miał słuszności niedowierzając małomównemu pocztylionowi.
Wiedział, że wkrótce dojadą do wsi Unglia i że ztamtąd już pozostawało do przebycia, tak mało, że około dziesiątéj wieczorem można już było stanąć w Burgosie.
Mimo to kontent był, że miał przy sobie pistolet i sztylet, bo zawczasu ściemniło się, a przytém nieznajoma okolica zawsze dla tak doświadczonych ludzi jak Marcin ma coś złowrogiego.