Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/432

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jakiś błąd przeszłości potępiać i zawsze mu niedowierzać!
— Panie hrabio, twoja dobroć i miłość ludzkości znane są światu!
— Nie, mój drogi; co uczyniłem i czynię, jest tylko obowiązkiem, który każdy spełniać powinien!
Murzyn, w którym zapewne czytelnicy już poznali straszliwego szatana, w którym nie wiedziano co bardziéj podziwiać, czy olbrzymią siłę, któréj dowiódł pod szubienicą, czy też żądzę krwi, która go skłaniała do przegryzienia gardła swojemu panu, Marcellino leżał na dnie łodzi i wił się jak wąż raniony. Raz skręcał się w kłębek, drugi raz kurczowo i sztywnie wyciągał swoje czarne, muskularne członki — jego niebieskawe, zaczerwienione usta nie wydawały przytém żadnego głosu, boje przejmował ból straszliwy, a białe, wielkie zęby tak mocno zacisnął, że prawie jedną kość stanowiły. Białka oczu tak okropnie świeciły z czarnéj jak heban twarzy, a niby w śmiertelnéj trwodze pięściami przyciskał piersi i ciało.
Trzéj inni murzyni przerażonym wzrokiem śledzili ruchy Marcellina — widocznie nie chcieli się do niego zbliżyć, ani go nawet dotknąć!
— A jakże tam z tym czarnym? zawołał do nich celny urzędnik.
— O, massa — czarne wymioty! odpowiedzieli.
Tak w Brazylii nazywają żółtą febrę, najbrzydszą chorobę, która rzeczywiście objawia się podobnemi symptomami, jakie można było postrzegać na Marcellinie.
— Przenieście chorego tu na parowiec! rozkazał Eberhard.
— Co? pan hrabia chciałbyś...
— Ratować biedaka, nim będzie za późno; pozostawcie mi panowie tego murzyna, postaram się udzielić mu lekarskiéj pomocy i zawiozę go do wyspy Villegaignon, gdzie „Germania“ stać będzie do jutra rana, a jak wyzdrowieje, będzie mógł ztamtąd łatwo powrócić na wyspę Lages, na swoje stanowisko wioślarza.