Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pan widzę chcesz próbować mojéj cierpliwości. — Kto śmie podobne rzeczy rozgłaszać o zamku Angoulême?
— Zwykle dobrzy przyjaciele nie wahają się mówić prawdy i rzetelnie donosić o tém, co inni po cichu opowiadają! sarkastycznie utrzymywał Fursch.
— Jutro baron zniszczy te wieści, bo niezwłocznie uporządkuje interessa.
— Baron — o jakim baronie myślisz łaskawa pani? spytał Fursch zdziwiony, lecz z djabelskim uśmiechem.
— Baron von Schlewe, który ciągle zarządza interesami zamku Angoulême.
— Jeżeli masz w piekle do uregulowania to i owo, moja łaskawczyni, rzekł radując się z przestrachu Leony, to zapewne nie znajdziesz lepszego administratora swoich interesów — ale tu na ziemi, trudno byłoby baronowi od dni kilku jeszcze ziemskiemi marnościami się zajmować.
— Co pan mówisz! — nie rozumiem pana...
— Pani zdajesz się nie wiedzieć, moja łaskawczyni, że jéj zaufany przyjaciel, baron von Schlewe, przed kilku dniami uległ pod nastawaniami księcia de Monte-Vero?
— On nie żyje? — zawołała przerażona Leona — to kłamstwo — to niepodobna!
— To panią gniewa, rzekł Fursch jak najspokojniéj, a mnie na prawdę przykro przynosić pani taką wiadomość, bo przewiduję jak to niemiłe dla pani następstwa sprowadzi. Będziesz pani musiała przywyknąć do myśli obchodzenia się bez barona! Tém mniéj sądziłem, że ta smutna wiadomość będzie dla pani nowością, że jutro już baron jak najciszéj ma być pochowany.
Leona słysząc to odsunęła z czoła pełny, ciemny włos, i tym ruchem złożyła dowód wrażenia, jakie ta nagła wiadomość na niéj wywarła. Do téj chwili nie przychodziło jéj na myśl, że ten, od którego jedynie w kłopotach swoich spodziewała się czynnéj pomocy, już należy do zmarłych — a pomocy téj tak potrzebowała,