Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Fursch! wykrzyknęła Leona, cofając się, bo widok jego był straszny, oczekiwała raczéj każdego innego niż jego.
— Żadnéj komedyi, pani hrabino! Nie lubię długo pozostawać w przedpokoju! Czas mój na to za kosztowny, mówił Fursch, wchodząc do buduaru obok osłupiałéj pokojówki. Możesz odejść, moja kochana: mam do pomówienia na czworo oczu z twoją panią! Nie prawdaż, pani hrabino, pani pochwalasz moje na pozór uderzające znalezienie się? Jeszcze bardziéj pochwalisz, jeżeli mnie wysłuchasz! Zawsze to wielka rzecz odważyć się wstąpić do pałacu pani, i spodziewam wdzięczności pani za ten dowód mojego interesowania się.
Gdy służąca z pomieszaną miną odeszła, Fursch niedbale położył na marmurowym stolika niezbyt elegancki kapelusz i rzucił się na krzesło.
Leona patrząc na to poruszenie, nie mogła zdobyć się na przemówienie — stała jak skamieniała.
— Jestem niezmiernie strudzony, moja łaskawa pani! Siadajmy. Mam pani wiele do powiedzenia, co wymaga spokojnéj rozwagi. Pani i nasze interesa stoją źle!
— Mój panie, widzisz mnie bardzo przerażoną! dumnemi usty wymówiła Leona.
— Bardzo to pojmuję, moja łaskawa pani! pani nie wiesz jeszcze wielu rzeczy, o których niestety! mam zawsze zaszczyt wiedzieć!
— Widzisz pan, że czekam niecierpliwie!
— Ten ton dziwi mnie! Albo może to fałszywa pogłoska, że właścicielka zamku Angoulême liczy się do upadłych paryzkich wielkości, że zamkowi, grozi subhastacya, bankructwo.
Po obliczu hrabiny przebiegła śmiertelna bladość — widocznie z trudnością wstrzymywała się od okazania Wewnętrznego wzruszenia — wszystko na raz niby zwarło się na hrabinę tyle zawsze zdolną do stawiania wszystkiemu czoła.