Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To się przypadkiem trafiło, sterniku Marcinie! Sandok przybyć do zamku na jeden dzień pierwéj od massy — Sandok zmordowany chciał zasnąć na dole w zamku.
— Niech pioruny zatrzasną! bracie Sandoku, tyś należał do stajni a nie do pokojów!
Murzyn rozśmiał się.
— Sandok wiedzieć dobrze — ale na dole pokój, gdzie Sandok chciał spać, tam nikt nie mieszka — pokój z bujającym aniołem — bardzo piękny sterniku Marcinie, tak piękny, że Sandok nie mógł odejść od bujającego anioła!
— To sam djabeł zrozumie! W pokoju, w którym spać chciałeś, znajdował się bujający anioł?
— O, tak sterniku Marcinie, tak jest! w gmachu pod czerwoną ścianą buja anioł nad ścianą.
— I tam spałeś?
— Nie, Sandok chciał spać w łóżku — Moro przyszedł i wyrzucił Sandoka z łóżka!
— Wierzę temu, śmiejąc się powiedział Marcin. Brat Sandok trochę się zawstydził?
— O, nie dla tego Moro przyszedł, nie dla tego wyciągnął Sandoka. Biały anioł, jest to anioł dusiciel — zamęczy każdego kto pod nim śpi!
— Bracie Sandoku, tyś głupiec!
— Sterniku Marcinie...
— To nic nie pomoże — jesteś głupiec! Dawniéj chciałeś we mnie wmówić, że stara Urszula chodzi po nocy — a nie było w tém ani słowa prawdy! A teraz prawisz mi nowe historye o widmach — dajże mi raz pokój!
— O sternik Marcin może wierzyć i nie wierzyć! Sandokowi to nic nie szkodzi.
— Jakto, Afrykanin uczy się już myśleć? powiedział Marcin; a więc mogę wierzyć albo nie wierzyć, to ci wszystko jedno? Ale kiedy ci powiadam, że pleciesz bez sensu, hę?