Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w której przechadzało się wszelkiego rodzaju pospólstwo, cisnęła się banda cyganów, która po krótkim wypoczynku, śpiewając i grając znowu do ludu wracała. Przewodniczył jej barczysty, wysoki król cyganów ze swoim kijem pielgrzymim; kapelusz miał ubrany różnokolorowemi wstążkami, a na szerokiej koszuli jego wisiał błyszczący łańcuch. Zgrabnie poruszał nogami, przyodzianemi w krótkie, czarne aksamitne spodnie, i tańczył przy odgłosie skrzypiec, na których przygrywali postępujący za nim cyganie. Kobiety ich, niosąc dzieci na plecach, szły za nimi, a obok nich zdążali ponuro poglądający, pozbawieni dachu mężczyźni, to głośno pokrzykując, to głucho rozmyślając; krucze włosy okrywały ich czoła i policzki.
Franciszek nagle zatrzymał się, zapomniał gdzie był i że prowadzi królowę; bo przed sobą pośród cyganów postrzegł w półcieniu przesuwającą się postać, która troskliwie niosła dziecię na ręku. Z ust jego wyrwał się krzyk — serce mu dziko uderzyło — to była ona — to ona być musiała! Przecudna chwilo! gdybyż ją znowu mógł ujrzeć!
— Henryko! zawołał za ukochaną, do której całą duszą należał i którą tak nagle ujrzał przed sobą po długiej rozłące.
Przestraszona królowa trzymała się jego ramienia; z najwyższem zdziwieniem spojrzała na dziwnego swojego towarzysza, który jakby chciał się jej wyrwać, a obawiając się nowego wypadku, zapytała:
— Co się wam tak nagle stało, Don Serrano? Przecież nie zechcecie nas opuścić i iść za jedną z tych uwodzących cyganek?
Franciszkowi lodowate zimno przebiegło po ciele, zapominając o wszystkiem, chciał się wyrwać — wołać — chciał jej dosięgnąć!
— Podjąłeś się Don Serrano odprowadzić nas do