Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

świetlny krąg — wyglądający nakształt srebra — wstąpiła weń za wróżbitą.
Paulina i Franciszek pozostali przy drzwiach pełni oczekiwania — królową widzieli przed sobą jakby we mgle.
W tej chwili powstał w przestrzeni jakiś szmer, podobny do groźnej burzy, a jednak około stojących tam osób nie powiał nawet przeciąg powietrza. W kierunku, w którym stał Zantillo jak oddalony cień, nagle błysło — w mgle zajaśniał lekki płomień — który się coraz bardziej rozjaśniał i niby pochłaniał wróżbitę — zaczął się szelest i gwizdanie, jakby wszystkie żywioły z sobą walczyły, i wtedy rozjaśnił się szeroki ołtarz, przed którym stał alchemista — wysoki spokojnie gorejący płomień, dziwnie pięknej barwy, której sobie Franciszek dobrze wytłómaczyć nie mógł, palił się na środku ołtarza, i przyćmił gorejące po obu jego stronach białe ognie, które przedtem wydawały mglistą parę, tak, że teraz biegały one tylko nisko jak błędne ogniki.
Zantillo stał tuż przed pięknie oświeconym płomieniem, i zdawało się, że patrzy w jego środek, podczas gdy Izabella oczekując z bijącem sercem, stała w lśniącem się kole, rozciągającem się daleko za alchemistą i ołtarzem.
W rozległej przestrzeni na raz zrobiło się tak cicho, tak się nic tam nie poruszało, jakby w opuszczonym kościele — tylko z dala na ścianach chwiały się jeszcze bujając ostatnie chmurki mgły.
— Płomień nie myli mnie swoim cudownym objawem. Jesteś obleczona purpurą — rzekł głęboko przejmującym głosem, właściwym zapewne starym przewidywaczom. Korona zdobi twoją głowę, a przeszłość twoja była rónie jasna jak blask słońca. Postrzegam przeznaczonego i małżonka — czarni ludzie prowadzą go po błędnej drodze i napawają go trucizną. — O biada mi! — Ty