Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

był człowiek czarno ubrany — on wyssał krew z mojego dziecka!
Przestraszona królowa stanęła. Krzyk matki tak był przeraźliwy, słowa jej głosiły coś tak okropnego, że Izabella zbladła i drżała schwyciła rękę Serrany.
— Dziecku krew wyssał? — zaledwie dosłyszalnym głosem powtórzyła.
Franciszek przypominał sobie, że już na zamku ojca słyszał o Upiorze, który z rozkoszą i upodobaniem wysysał krew młodych niewinnych dziewczątek; i jemu także przebiegł dreszcz po ciele gdy ujrzał z nagła przed sobą prawie powtórzenie tej zwierzęcej okropności.
Krzyczący tłum ludu, z kobietami załamującemi ręce, zbliżał się przy świetle pochodni, gorliwie szukając po wszystkich zakątkach domów.
Scena przedstawiała przerażający widok. Dwóch wyjących, brodatych ludzi biegło naprzód wołając ciągle: „Szukajcie go, trzymajcie smoka!“ Czterech czy pięciu ludzi bladych, przejętych litością, niosąc pochodnie, ponure światło na ulice rzucające, szukało w koło siebie; potem biegło mnóstwo starych i młodych kobiet, niosąc zabitą, zaledwie dziesięcioletnią dziewczynkę, która miała nad sercem na białej piersi otwartą ranę, a krzyczący i wyjący mężczyźni i kobiety zamykali ten okropny orszak, przez ulicę Toledo do najbliższej straży dążący. „Moje dziecię, moje dziecię zamordowane!“ ciągle załamując ręce wołała matka, i to padając, to znowu wstając, wlokła się za krzyczącymi unoszącymi ciało, z pośrodka których tu i owdzie dawało się słyszeć wołanie: „Smok jest w Madrycie!“
Blada królowa ciągle jeszcze stała na miejscu, przypatrując się straszliwemu pochodowi, podczas gdy margrabina mimowolnie żegnając się, drżała z przestrachu.
— Ten smok musi to być człowiek, lękliwie poszepnęła; zaledwie coś podobnego przypuścić można!