Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/599

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lądowej wieczerzy, która z jej rozkazu w obszernym kiosku w parku na gości oczekiwała.
Gdy się wielka gondola królowej zbliżyła do miejsca wylądowania, z estrady odezwały się znowu trąby, dające znak powrotu.
Prim dopomógł mile uśmiechniętej Izabelli wysiąść na wygodny, przygotowany dla niej mostek na brzegu, a ona odmawiając licznym szambelanom, intendentom i adjutantom, korzystała tylko z podanej sobie prawicy hrabiego.
Teraz zajaśniały ogniste płoty na drodze wiodącej pomiędzy pachnącemi pomarańczami, i rozrzucimy wszędzie jasne światło. Także w rogach parku paliły się podobne płomienie.
— Prosimy o wasze ramię, hrabio Reuss! łaskawie rzekła królowa.
— Szczęście, jakiego tej nocy doznałem, waży mi za całe życie, Najjaśniejsza Pani; nigdy go nie zapomnę!
— Tego sobie właśnie życzymy, i dla tego najpierw z wami się trącimy, panie hrabio! — szepnęła Izabella z czarownem brzmieniem głosu.
Świetne pary przeszły za królewską rodziną obok zamku, jak w dzień oświetlonego, do wielkiego kiosku w parku. Ten miły, na wpół otwarty dom ogrodowy w tureckim smaku, ze złotemi półksiężycami, z bujającym jak w namiocie sufitem, na którym wisiały tysiące dzwoneczków, za powiewem nowego chłodu melodyjnie dźwięczących, na przyjęcie dworu opatrzony został w nakryte stoły, i wszelkie salonowe wygody; można było siedząc na bogatych fotelach i pijąc xeres, malagę albo szampana, nasycać się cudownem, orzeźwiającem nocnem powietrzem południa.
Prim doprowadził królową aż do krzesła ozdobionego koroną i nisko się ukłonił.