Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/590

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nakoniec dostał się do ich tajemniczego cienia — powoli więc i pogrążony w myślach przechodzi około domków ogrodowych, tu wyglądających jak turecke kioski, tam jak namioty wysuwające się z pomiędzy liści, i zbliża się do wysokiej, zielonemi ścianami otoczonej rotundy, z której w kształcie krzyża rozchodzą się cztery aleje w różne strony parku i również objęte wysokiemi ścianami z liści.
Gdy wszedł w środek tej zielonej rotundy, zdaje mu się, że widzi jakąś ludzką postać w pobliżu ciemnej alei, do zamku prowadzącej. Franciszek staje ze wzrokiem utkwionym w nadchodzące zjawisko — które właśnie wstępuje w rotundę przy blasku księżyca — samotny zaledwie oczom swoim wierzy.
— Królowa! wymawiają jego usta.
— Tak, Franciszku, to Izabella, która nakoniec znalazła stosowną chwilę po długim, długim czasie by zamienić z wami kilka słów poufnych szepce królowa stojąca przed zdziwionym marszałkiem.
— Czyż krzaki w parku Aranjuez są aż tak dalece bezpieczne?
— Nawet wolne od tych podsłuchiwaczy, którzy nie zdradzają! żartując odpowiedziała Izabella, i piękną swą ręką wskazała posągi tu i owdzie w liściach ukryte. Franciszku, tęskniłam do tej chwili! Skąd to pochodzi, że mi spokoju nie dajesz?
— Zapomnij królowo, czem kiedyś byłem dla ciebie!
— Jakże jesteś zimny i twardy! Gdzie się tego nauczyłeś od czasu, jak usta twoje szepcąc do mnie się tuliły? gdy twoje oczy przemawiały, jeżeli się z mojemi spotkały? gdy słowa twoje jak palące płomienie duszę moją obejmowały? O Franciszku!...
— Od owego czasu byliście w Santa-Madre — od owego czasu tyleście się z owymi ludźmi namodlili, naspo-