Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/571

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

osiadł jakiś melancholijny wyraz, a niebieskie oczy były zamglone.
— Jedna tylko okoliczność zasępia uśmiechające się do nas szczęście, mówił dalej król, siadając na krześle, które mu Izabella obok siebie wskazała: — okoliczność dająca nam wiele do myślenia, ponieważ szkodząca spokojowi kraju!
Zdziwona królowa spojrzała na małżonka.
— Przerażacie mnie i przejmujecie ciekawością dowiedzenia się co to za okoliczność? — rzekła półgłosem.
— Najdostojniejsza małżonko, czuje, że dłużej przemilczeć nie mogę! Nikt nas nie słucha, niech więc wolno mi będzie, wynurzyć wam prośbę, którą przezemnie zanosi do was większa część poddanych! Książę Walencji, człowiek obozowy, nadużywa zaufania i wysokiego stanowiska, jakieście mu w swej łasce powierzyli!
— Jak to, mój małżonku! — nie mam najmniejszego powodu niedowierzać prezesowi ministrów Narvaezowi! Któż jeżeli nie on wspierał nas w największych kłopotach silnem ramieniem? Któż umie utrzymać karność w wojsku i porządek pomiędzy generałami? Nie, nie mój małżonku, fałszywe masz wiadomości! to ktoś usiłuje mu szkodzić w twojej opinji!
— Mową twoją dajesz mi uczuć Izabello, że jestem poddanym; ale pomimo to, skoro noszę imię króla, obowiązkiem moim jest, abym, chętnie na wszystko się narażając, zwrócił uwagę małżonki mojej na niebezpieczeństwo, które ci grozi ze strony tego ulubieńca! — dodał król, wymowniejszy dzisiaj niż kiedykolwiek.
— Sądzę, że mnogich wiernych usług, tudzież dowodów poświęcenia, nie umiem wcale księciu wynagrodzić! Nazywacie go moim ulubieńcem, — zgoda, mój panie małżonku, tytuł ten dla księcia potwierdzam w całem jego znaczeniu!