Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/560

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nia. Za każdym razem starannie zakrywała ją kamieniami, ilekroć z niej wychodziła, by żaden człowiek ani żadne zwierzę nie znalazło jej skalistej kryjówki.
Co rano znowu z trudem odsuwała kamienie i wchodziła do ukrytej przestrzeni przez dosyć obszerny otwór, a była to zapewne piwnica w dawnych czasach, gdy jeszcze zamek Teba dumne wznosił czoło. Miejsce to było dosyć rozległe i szerokie. Walące się mury nie przełamały jej sklepienia z kamieni, jednak po bokach mur musiał się był zapaść, bo ściany prawie ciemnej jaskini powstały z gruzów przez wiatr naniesionych, co nadawało jej dziwnie podziemny i dziki pozór.
Do tej przestrzeni znosiła mała Marja swoje różnobarwne kamyki i kwiaty, i bez przeszkody tam się bawiła, a przed kilku jeszcze dniami nikt tam nie był odwiedził miłego, niewinnego dziecka, nigdy i ono nie dostrzegło stamtąd nic nadzwyczajnego.
Ale niedawno, gdy mała zrana chciała dosunąć kamienie, zdało się jej, że nie tak ułożone jak je zwykle układała, a gdy weszła do swojej jaskini, zdziwiła się. Na drugi dzień znowu tę samę uczyniła uwagę: wpadła więc na myśl, że nocą potajemnie jakaś obca istota dostaje się do jej jaskini i tam się ukrywa. Nie zdołała jednak nic dostrzedz ani dowiedzieć się, co to za istota potajemnie przywłaszcza sobie jaskinię.
W tem nagle zbliżył się jakiś człowiek, którego gry zawsze z radością słuchała, ilekroć ułudne tony wydobywał z coraz dźwięcznej brzmiących skrzypiec.
Miałżeby ten obcy nocami przebywać w jej jaskini? pomyślała mała Marja, ciekawie z jej wnętrza przypatrując się cyganowi, który się zbliżał do otworu i zdziwił się gdy przezeń wszedł do jaskini.
Oczy jego dziko i złowrogo zaświeciły z pod spadających mu na czoło włosów, gdy spojrzał na dziecię, które