Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/528

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pozwolisz signoro, być twoim przewodnikiem! wyrzekł z takim szacunkiem Franciszek z Assyżu, iż się zdawało, że przemawia do wyższej od niego znaczeniem osoby, jakkolwiek on był królem, a ona tylko donną pałacu Delacour.
— Zbyt łaskaw jesteś signor; ale dokądże chcesz mię prowadzić? Z tego miejsca pod cienieni palmy, doskonale widzę całą zabawę i wesołość masek!
— Sądziłem, że pani nietylko na to tu się zjawiła, by przypatrywać się zabawie; ale owszem spodziewałem się, że będę mógł przepędzić mile godzinę w twem towarzystwie, jakeś mi to przyrzekła, szeptało czarne domino.
— Któż jesteś, signor? Nikomu nie przyrzekałam i nikt nie prosił!
— Jestem król, kocham cię, Viano! mówił Franciszek z Assyżu, udając się z zakonnicą do sali skał.
Viana się przestraszyła. A gdyby też była to prawda? gdyby jej towarzysz w istocie był królem? Wzdygnęła się na widok niebezpieczeństwa, na jakie była z powodu królowej narażoną. Jakto! i małżonek królowej przed chwilą ściskając jej rękę wyrzekł: „Kocham cię, Viano!“
A gdyby go też o swego Franciszka spytała? On przecież znać go musi, zapewne wie gdzie przebywa. Gdyby padłszy mu do nóg poprosiła — toby ją może kazał do lubego zaprowadzić.
Lecz czarne domino mogło ją łudzić i podawać się za kogo innego.
— Zaufaj mi, Viano! Jesteś bladą i smutną; zapewne jakaś troska dręczy twą duszę? Odsłoń przedemną twe serce, a chybabym nie był królem, gdybym nie zdołał przynieść mu ulgi!
— Zbyt jesteś łaskaw dla biednej Viany, szlachetny donie!
— Kocham cię — błagam cię, zachwycająca kobieto —