Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/526

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Blada Viana? — powtórzyła hrabina genueńska powoli, w części dla tego, ażeby sobie to nazwisko lepiej utwierdzić w pamięci, w części przypominając sobie, czy go już dawniej nie słyszała.
— Jakże smętne wymawiasz to piękne słowo! O gdybym w istocie mogła jeszcze powątpiewać! Ale nie łudź mnie dłużej. Ty kochasz bladą Vianę! Jam to spostrzegła, gdym śledziła ukradkiem twoje spojrzenia, spoczywające na tej obcej zalotnicy. Ona zręczna w istocie, można się od niej uczyć!
— Gdzież jest Viana?
— I mnie się o to jeszcze pytasz? Najjaśniejszy panie, nie posuwaj zbyt daleko naigrawania się nademną!
— Nie gniewaj się, piękna Elwiro. Twoje oczy cię nie omyliły, kocham bladę nieznajomą! — szepnęła Aja, starając się wydostać z szałasu; Wiedziała już bowiem wszystko co wiedzieć pragnęła. Zostawało jej jeszcze poszukać owej Viany, która opanowała króla — a opanować go musiała całego i nagle, kiedy nawet od niej uciekł, ażeby szukać owego przedmiotu miłości.
Piękna Elwira, która podczas rozmowy była bez maski, przy ostatnich słowach czarnego domina, zasłoniła twarz rękoma. Hrabina genueńska korzystając z tej chwili, zawołała: „Do widzenia!“ i opuściła szałas, zostawiwszy w nim omdlałą kochankę króla.
— To samo ci się przytrafiło co i mnie piękna Elwiro! szeptała sama do siebie z szatańskim uśmiechem, i wmieszała się w tłum masek, ażeby poszukać ojca Fulgentego, który miał śledzić drugie czarne domino.
Śledzący mnich niepostrzeżenie szedł tuż za królem, który zbliżył się do markizy a la Pompadour, i wcale się nie omylił, wziąwszy tę w szeleszczącej jedwabnej sukni donnę, z elegancko upudrowaną fryzurą za panią Delacour — Markiza skinęła poufale głową, gdy na jej przybranej w ele-